Chrześcijanie mają aktywnie bronić zasad wiary

Chrześcijanie mają aktywnie bronić zasad wiary

Patrząc na współczesny świat, a szczególnie na europejską przestrzeń życia publicznego, odnosi się nieodparte wrażenie, że sprawy dotyczące wiary, a przede wszystkim religii katolickiej oraz wartości chrześcijańskie są coraz bardziej spychane na margines, są lekceważone, ośmieszane a nawet zwalczane w przestrzeni publicznej.

Ma to oczywisty związek z postępującą ateizacją społeczeństwa zachodniego, a na gruncie europejskim z sukcesywnym odchodzeniem od korzeni chrześcijańskich naszego kontynentu, czyli odejściem od cywilizacji łacińskiej na rzecz libertyńskiego, lewicowo – nihilistycznego światopoglądu, który jest urzeczywistnieniem idei wolnomularskich, które od kilkuset lat zatruwają umysły Europejczyków. A których celem jest materializacja hasła „novus ordo seclorum”, czyli nowy prządek rzeczy, głoszonego przez masoński Zakon Iluminatów, założony przez Adama Weishaupta pod koniec XVIII wieku. Środkiem do realizacji tego przewrotnego celu jest zaś konsekwentny i ciągły atak na Kościół Katolicki oraz na organizacje społeczne czy polityczne nawiązujące do nauki społecznej Kościoła. Stąd tak ważny jest dzisiaj aktywny udział katolików, a mówiąc szerzej chrześcijan, w życiu publicznym, o powrót Europy do swoich korzeni, jako antidotum na postępującą dechrystianizację.

Nota doktrynalna Stolicy Apostolskiej

Widząc wielkie zagrożenie, którego doświadcza Kościół i jego wierni w postaci kolejnej odsłony neomarksizmu, zmierzającej do przebiegunowania świata wartości poprzez rewolucję obyczajową i światopoglądową, w 2002 roku ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary kardynał Józef Ratzinger opracował obowiązującą „Notę doktrynalną dotyczącą pewnych kwestii związanych z udziałem i postawą katolików w życiu politycznym”, którą następnie zatwierdził papież Jan Paweł II. Wydanie noty było pilnym wymogiem naszych czasów, swego rodzaju drogowskazem dla wiernych świeckich, zwłaszcza polityków, pokazującym w jaki sposób należy prezentować i bronić katolicki świat wartości w sferze publicznej, nie ulegając jednocześnie wszechobecnej poprawności politycznej. Nota jest też przypomnieniem o obowiązku udziału katolików w życiu politycznym, czyli wszędzie tam, gdzie podejmowane są decyzje dotyczące wszystkich sfer życia obywateli i państwa. Ubolewać natomiast należy nad tym, że nota ta nadal pozostaje mało znana wiernym świeckim i katolickim politykom, stąd zapewne bierze się wiele nieporozumień podczas wyrażania swojej woli w trakcie najbardziej charakterystycznego dla demokracji aktu głosowania, czy to w parlamencie czy też przy urnie wyborczej. Obowiązek zaznajomienia wiernych z notą spoczywa na biskupach, gdyż to oni są pierwszymi adresatami niniejszego dokumentu, o czym dowiadujemy się w jego wstępie. Nad kilkoma wskazaniami noty warto się zastanowić i raz jeszcze wydobyć na światło dzienne. 

„Nie wolno oddzielać człowieka od Boga ani polityki od moralności”

Nota doktrynalna za  przykład do naśladowania stawia świętych oraz ludzi Kościoła, którzy swoim życiem i podjętymi decyzjami potrafili dać świadectwo prawdzie, dochować wierności zasadom Wiary i Prawa Bożego, którzy nie zawierali niegodziwych kompromisów. W ciągu ostatnich dwóch tysięcy lat naszej europejskiej historii udział chrześcijan w sprawach tego świata był znaczący i decydujący, przynajmniej do drugiej połowy XX wieku. Przejawem tego działania było otwarte uczestnictwo  w życiu politycznym. I do tego modelu aktywności należałoby powrócić, na przekór hasłom wojującego ateizmu mówiącego, że religia jest sprawą prywatną. To pogląd błędny i celowo siane ziarno zwątpienia oparte na relatywizmie. My chrześcijanie mamy swoją wielką tradycję działalności pro publico bono. W gronie swoich świętych Kościół czci wielu mężczyzn i wiele kobiet, którzy służyli Bogu poprzez ofiarny udział w działalności politycznej i w sprawowaniu rządów. Wśród nich znajduje się św. Tomasz More, ogłoszony patronem rządzących i polityków, który potrafił świadczyć aż do męczeńskiej śmierci o niepodważalnej godności sumienia i prawdy. Mimo, że był poddawany różnym formom psychologicznego nacisku (skąd my to dzisiaj znamy?), odrzucał wszelki kompromis oraz dochowując wierności zasadom i prawdziwym wartościom, swoim życiem i swą śmiercią pokazał, że „nie wolno oddzielać człowieka od Boga ani polityki od moralności”, jak ujął to Jan Paweł II w swoim liście apostolskim dotyczącym świętego.

 „Świeccy nie mogą rezygnować z udziału w polityce”

„Poprzez pełnienie wspólnych powinności obywatelskich, kierując się chrześcijańskim sumieniem świeccy wierni wykonują właściwe im zadanie, jakim jest przenikanie duchem chrześcijańskim doczesnego porządku. Z tej podstawowej nauki Soboru Watykańskiego II wynika, że świeccy nie mogą rezygnować z udziału w polityce. Celem Noty jest przypomnienie niektórych zasad, jakimi katolicy w swoim chrześcijańskim sumieniu winni się kierować w podejmowaniu społecznych i politycznych zadań w społeczeństwach demokratycznych. Nie można pokryć milczeniem pewnych tendencji kulturowych, które poważnie zagrażają systemom prawnym, w konsekwencji także postawom przyszłych pokoleń. Jednocześnie w imię fałszywie pojmowanej tolerancji żąda się od znacznej części obywateli – wśród nich także od katolików – aby zrezygnowali z wnoszenia do życia społeczno – politycznego swoich krajów tego, co zgodnie z koncepcją ludzkiej osoby i z oceną wspólnego dobra uznają po ludzku za prawdziwe i słuszne. Ta relatywistyczna koncepcja pluralizmu nie ma nic wspólnego z prawnie uzasadnioną wolnością obywateli – katolików do wybierania spośród politycznych opinii dających się pogodzić z wiarą i naturalnym prawem moralnym. Wolność polityczna nie jest i nie może być oparta na relatywistycznej idei, że wszystkie koncepcje na temat dobra człowieka są równie prawdziwe i mają tę samą wartość. Chrześcijanin jest wezwany do odrzucenia koncepcji pluralizmu pojmowanego w sensie moralnego relatywizmu. Jest on bowiem szkodliwy dla demokratycznego życia, które potrzebuje prawdziwych i trwałych fundamentów, to znaczy etycznych zasad, które nie mogą być przedmiotem negocjacji.” Nota doktrynalna podkreśla w sposób bezpośredni, że jednym z najważniejszych wyznaczników działalności publicznej jest odniesienie do prawidłowej koncepcji osoby. „Odnośnie do tej zasady zaangażowanie katolików nie może dopuszczać żadnego kompromisu, gdyż w przeciwnym razie zostałoby przekreślone świadectwo chrześcijańskiej wiary w świecie.” Fundamentalne znaczenie ma tu prawny zamach na nietykalność ludzkiego życia. „W obliczu tego zagrożenia katolicy mają prawo i obowiązek podnosić głos, aby przypominać najgłębszy sens życia”. Na sprawy te stanowczo zwracał uwagę Jan Paweł II w encyklice „Evangelium vitae” mówiąc, że „wszyscy, którzy na mocy wyboru zasiadają w gremiach prawodawczych, mają konkretną powinność przeciwstawienia się wszelkiemu prawu, które okazywałoby się zamachem na ludzkie życie. Parlamentarzystom, podobnie jak żadnemu katolikowi, nie wolno uczestniczyć w kształtowaniu opinii publicznej przychylnej takiemu prawu, ani okazywać mu poparcia w głosowaniu”. Nota doktrynalna dodaje do tych słów Papieża mocne wskazanie: „W tym kontekście udziału katolików w życiu politycznym, należy podkreślić, że prawidłowo ukształtowane sumienie chrześcijańskie nie pozwala nikomu popierać w głosowaniu programu politycznego czy też pojedynczej ustawy, których podstawowe treści wiary i moralności byłyby obalone przez sformułowania alternatywne albo przeciwne tymże treściom. Kiedy działalność polityczna prowadzi do konfrontacji z zasadami moralnymi, które nie dopuszczają odstępstw, wyjątków ani żadnego kompromisu, wówczas zaangażowanie katolików staje się bardziej oczywiste i nabrzmiałe odpowiedzialnością”.

„Katolicy mają aktywnie bronić zasad wiary i pobudzać w swoich ojczyznach patriotyzm”

Jak zatem w dzisiejszej Europie powinno wyglądać realizowanie w praktyce wskazań zawartych w nocie doktrynalnej? Na jakich głównych założeniach powinni opierać się katoliccy politycy? Pomocne są konkretne wskazania, których przed kilku laty udzielił kardynał Robert Sarah, ówczesny prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, który był gościem honorowym I Kongresu Europa Christi w Warszawie. Powiedział wówczas, że Polska winna być „strażnikiem Europy” i ostrzegać przed niebezpieczeństwami, które wynikają z cichej apostazji Starego Kontynentu, bo Europa przeżywa od dwóch wieków bezprecedensowy kryzys cywilizacyjny. Przede wszystkim katolicy muszą przestać być bierni, mają być aktywni w życiu społecznym i politycznym, to obowiązek każdego katolika. Kardynał powtórzył to wielokrotnie. Mają aktywnie bronić zasad wiary i pobudzać w swoich ojczyznach patriotyzm przeciwstawiając się kosmopolityzmowi, liberalno-lewicowej propagandzie oraz poprawności politycznej, która zepchnęła europejskich katolików z powrotem do katakumb. Mamy z nich odważnie wyjść broniąc nasz świat wartości. W przeciwnym razie za 50 lat zaczną powstawać na naszym kontynencie islamskie kalifaty. Kardynał Robert Sarah wskazał na cztery najważniejsze punkty, filary wokół których i na których należy prowadzić bezkompromisową, jak to nazwał, walkę o przyszłość naszego kontynentu. To z jego nauki powinniśmy współcześnie czerpać, przywracając Europie prawdziwe oblicze, powracając do jej chrześcijańskich korzeni.

Po pierwsze: bezkompromisowa obrona życia od poczęcia do naturalnej śmierci

Współczesny świat boryka się z problemem dehumanizacji życia poczętego. Tymczasem człowieka w embrionalnej fazie rozwoju nie można wyłączać spod ochrony prawnej tylko z uwagi na jego etap życia. Naturalną konsekwencją tej postawy jest stanowczy sprzeciw wobec aborcji i eutanazji. To nie jest problem jakiegoś światopoglądu, kryterium statusu człowieka w sensie prawnym jest kryterium godności człowieka, która ma charakter najszerszy, niedopuszczający żadnych wyłączeń. Bez względu na to, jaka to jest faza rozwoju, dziecko poczęte posiada genom człowieka, a to jest godność ludzka w sensie prawnym i posiada związane z tą godnością prawa, czyli prawo do ochrony życia, prawo do ochrony zdrowia. To ponad wyznaniowe prawo zapisane jest m.in. w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka ONZ (1948 r.) art. III: „Każdy człowiek ma prawo do życia, wolności i bezpieczeństwa swej osoby” oraz w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej (1997 r.) art. 38: „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”. Współczesna nauka, medycyna potwierdza jednoznacznie fakt naukowy, że życie człowieka zaczyna się w momencie poczęcia. Tylko prawo bazujące na poszanowaniu fundamentalnego prawa do życia wszystkich obywateli, bez żadnych wyjątków, jest realizacją zasad cywilizacji życia. Konstytucyjny zapis chroniący życie wszystkich dzieci od poczęcia jest sprawą pierwszorzędną i nie może go zabraknąć w konstytucjach Państw nawiązujących do chrześcijańskich korzeni.

Życie ludzkie, jako dar pierwotny i fundamentalny, jest nienaruszalne i święte, dla­tego od samego początku domaga się od każdej osoby należnej mu ochrony. Takie prze­słanie zostało zawarte w normach prawa naturalnego i wskazaniach religijnych, w tym w prawie kanonicznym. Ko­ściół od samego początku stoi na stanowisku obrony i ochrony prawa do życia, bowiem jest to uniwersalna płaszczyzna działania dla wszystkich ludzi. Dlatego prawo do życia nie jest tylko kwestią filozoficzną, ani nie jest prawem religijnym, lecz najbardziej podstawowym prawem każdego poczętego człowieka. Natomiast w porządku moralnym przykazanie „Nie zabijaj” staje się fundamentalną zasadą i normą powszechnego ko­deksu moralności, który został wpisany w sumienie każdego człowieka. Broniąc prawa do życia, Kościół i państwo otaczają także troską każdą kobietę, która poczęła dar życia. W konsekwencji życie ludzkie każdej osoby staje się najbardziej wartościowym darem od Boga, zwłaszcza dla rodziny i narodu. Zarówno Kościół, jak i państwo, mają brać udział w budowaniu kultury życia, a nie w propagowaniu kultury śmierci. Kościół Katolicki jednoznacznie broni życia każdego poczętego dziec­ka, jak również realizacji prawa do życia od momentu poczęcia do naturalnej śmierci. Mówi o tym dużo omawiana wcześniej Nota doktrynalna Stolicy Apostolskiej. Wynika stąd bezdyskusyjny imperatyw moralny dla polityków katolickich, aby zawsze i wszędzie bronić życia od poczęcia do naturalnej śmierci oraz przeciwstawiać się zdecydowanie aborcji i eutanazji. Obowiązkiem polityka – chrześcijanina jest zawsze wybór cywilizacji życia, a nie cywilizacji śmierci.

Po drugie: bezkompromisowa ochrona rodziny i małżeństwa rozumianego jako związek kobiety i mężczyzny, odważny sprzeciw wobec związków homoseksualnych

Europa sama nie wie czym jest, ani gdzie zmierza. Kryzys duchowy Europy prowadzi do poważnego kryzysu antropologicznego. Jedną z jego konsekwencji jest systematyczna destrukcja rodziny. Pod pozorem walki przeciwko jakiejkolwiek dyskryminacji niektórzy chcą zatrzeć różnicę pomiędzy rodziną a związkami homoseksualnymi, promując bardzo różnorodne modele nie oparte na trwałym związku mężczyzny i kobiety. Europa nie będzie Europą, jeśli ta podstawowa komórka jaką jest rodzina zniknie, albo zostanie zamieniona na coś innego. Jeśli związek homoseksualny będzie uznawany za małżeństwo i rodzinę, to staniemy się świadkami zatarcia wizerunku człowieka i osoby ludzkiej, który został przecież stworzony mężczyzną i kobietą. Dziś rodzina znajduje się pod różnymi formami nacisku. Zachód chce zniszczyć rodzinę, uważa, że ma prawo dyktować jak ma wyglądać rodzina i społeczeństwo. Obecna w Europie ideologia gender sprawia, że oddalamy się od właściwej wizji rodziny. Próbujemy stworzyć z takich „uwarunkowań rodzinnych” jak małżeństwo homoseksualne model rodziny, ale to są przejawy tragedii. Homoseksualność nigdy nie była modelem rodziny. Takie związki to siła destrukcyjna, która ponadto domaga się wychowywania dzieci. Związki homoseksualne stanowią zagrożenie dla zdrowego wzorca rodziny. Nie można narzucać tolerancji wobec homoseksualizmu. Jest to kwestia, która nie powinna podlegać regulacjom prawa w zakresie uznawania ich za rodzinę. Są to praktyki seksualne, które szkodzą godności człowieka, a takie pary w żadnym wypadku nie powinny mieć prawa do adopcji dzieci. Nie powinno się również poszerzać języka o sformułowania, że para homoseksualna jest rodziną, bo rodzi to tylko zamieszanie. Próba narzucenia homoseksualizmu światu, mówienie, że jest to prawo człowieka, stanowi zagrożenie dla rodziny, jest działaniem na szkodę rodziny i przyszłości dzieci.

Po trzecie: bezkompromisowa walka z niszczycielską ideologią gender

Promocja ideologii gender jest dążeniem do zniszczenia wzorów ról społecznych kobiet i mężczyzn, zaprzeczeniem wrodzonej naturalnej płciowości, otwarciem na wszelkie formy zboczeń, zniszczeniem możliwości powstawania naturalnych zdrowych rodzin tworzonych przez ojca i matkę, a w końcu zniszczeniem całego społeczeństwa. Tak więc ideologia gender jest zjawiskiem znacznie bardziej niebezpiecznym niż podają to liberalne media. Aktywiści zaszczepiający gender w Unii Europejskiej starają się wpływać głównie na dzieci i młodzież, gdyż ta grupa jest dla nich najłatwiejszym „łupem”. Propagują program „Równościowe Przedszkole”, gdzie dzieciom w imię wolności i równości usiłuje się narzucić kaganiec zniewolenia, zniekształcone wyobrażenie o świecie i bunt wobec norm, autorytetów i rodziców. Ale jest jeszcze inna twarz tego problemu. Genderyzm to obecnie główna ideologia ateistów, to nowe wcielenie skompromitowanego marksizmu, którego nie dało się dalej głosić. Uległ zatem przepoczwarzeniu i tak powstała ideologia gender, która nie znosi sprzeciwu i chrześcijaństwa. Ideologia gender zdefiniowała też głównego wroga „postępu”, jest nim kultura i moralność chrześcijańska. Stąd w propagandowym przekazie wzywa się do walki z chrześcijaństwem i religią w ogóle. Genderyzm jest zgnilizną naszych czasów, to mieszanka marksizmu i pornografii, to nurzanie się w moralnym błocie. Zwracał na to uwagę Benedykt XVI mówiąc, że „gender jest gorsze od marksizmu, ponieważ bardziej niszcząc rodzinę, kolebkę człowieczeństwa, niszczy samego człowieka i czyni go niezdolnym do tworzenia wyższej kultury oraz życia w niej”. Gender to główny oręż nienawiści wobec Kościoła i wiary, wobec rodziny, normalności i moralności opartej na tradycji chrześcijańskiej. Dlatego musimy nazywać rzeczy po imieniu, musimy bronić swoich wartości, jeśli świat w którym żyjemy, jeśli nasza cywilizacja ma przetrwać. W innym razie postchrześcijańską próżnię, którą widzimy już w zachodniej Europie, wypełni islam.

Po czwarte: bezkompromisowe przeciwstawienie się nowej islamizacji, która staje się śmiertelnym zagrożeniem dla Europy

Konflikt cywilizacji wpisany jest w historię Europy od samego początku, to znaczy od powstania islamu, którego głównym celem było i jest nadal zniszczenie chrześcijaństwa. Po erze muzułmańskich podbojów militarnych, żyjemy w czasach muzułmańskiej wojny hybrydowej, której narzędziami są demografia i terroryzm. Obecna inwazja na Europę nie jest niczym innym, jak tylko odmiennym obliczem tamtego historycznego ekspansjonizmu. Jednak bardziej podstępnym i bardziej zdradliwym. Ponieważ tym razem jego znakami rozpoznawczymi nie są jak dawniej janczarzy, wezyrowie, nieludzkie barbarzyństwo wobec podbitych, ale są nimi terroryści, a także imigranci, którzy sadowią się w naszym domu bez poszanowania dla naszych praw i narzucają nam siłą swoje wartości, obyczaje i religię. Przychodzi im to o tyle łatwiej, że w Zachodniej Europie trafiają na ideową pustkę, która powstała jako efekt odejścia tamtejszego społeczeństwa od wartości chrześcijańskich, które stanowią przecież fundament Europy. Bez zrozumienia tej prawdy, bez powrotu do korzeni i wartości nie da się skutecznie zatrzymać fali nowej islamizacji. Europa była silna i opierała się muzułmańskim najazdom wówczas, gdy była oparta na wartościach i głęboko zakorzeniona w chrześcijaństwie, gdy była silna duchem. Dlatego należy porzucić lewicową poprawność polityczną, nazwać rzeczy po imieniu i przystąpić do skutecznej obrony naszego europejskiego, chrześcijańskiego domu, dopóki nie jest za późno. Zanim zastraszone islamską falą terroryzmu społeczeństwa naszych państw pójdą na zgniły kompromis samozagłady, wywieszając białą flagę pozornego spokoju. Decydującym polem tej rozgrywki staje się Europa właśnie. Mamy jeszcze czas na wyciągnięcie wniosków i odpowiednią reakcję. Pamiętajmy jednak, że czas działa na naszą niekorzyść, a fakty są nieubłagane, w ostatnim półwieczu liczba muzułmanów wzrosła o 235 procent, chrześcijan jedynie o 47 procent. Jako przestrogę zapamiętajmy też sobie dobrze wypowiedź algierskiego rewolucjonisty i prezydenta Muhammada ibn Ibrahima Abu Charuba wygłoszoną w bezczelny sposób na forum ONZ w 1974 roku: „Pewnego dnia miliony ludzi opuszczą półkulę południową, aby wedrzeć się na półkulę północną. I z pewnością nie jako przyjaciele. Ponieważ wedrą się, aby dokonać podboju. I podbiją ją, zaludniając swoimi dziećmi. To brzuchy naszych kobiet dadzą nam zwycięstwo”. To ten scenariusz realizowany jest bezwzględnie na naszych oczach, a problem imigrantów jest jedną z jego odsłon.

Potrzebni są wśród świeckich odważni rycerze Chrystusa, nowi krzyżowcy, gotowi bronić tego co święte

Współczesna trudna sytuacja, w której znajduje się Europa, wymaga od nas większego uczestniczenia w kierowaniu sprawami publicznymi w klimacie prawdziwej wolności. Dobro naszych narodów i państw domaga się od nas nowych i bardziej wszechstronnych form udziału chrześcijan w życiu społecznym. Poprzez zdecydowane i większe zaangażowanie w sferę  polityki, kierując się chrześcijańskim sumieniem, w zgodzie z wartościami, jakie z tym sumieniem harmonizują, świeccy wierni, a szczególnie politycy, mogą skutecznie bronić tradycyjnych zasad i wartości tożsamych dla fundamentów Europy, a w konsekwencji prowadzić jej sukcesywną rechrystianizację, jako przeciwwagę dla trwającej dechrystianizacji, ateizacji i islamizacji kontynentu. Oto zadanie przed którym stoimy. Oczywistym wydaje się nawiązanie do budowania Wspólnoty opartej na wizji Roberta Schumana i Alcide de Gasperiego, polegającej na powszechnym, głębokim i odważnym zaangażowaniu katolików w politykę, aby przywrócić prawdziwą, chrześcijańską twarz Europie. Jak próbował to uczynić, tworząc flagę europejską, Arsene Heitz, poprzez bezpośrednie nawiązanie do symboliki Niepokalanej Dziewicy Maryi. Zatem zadaniem naszym powinno być nieustanne przypominanie zasad, jakimi katolicy w swoim chrześcijańskim sumieniu winni się kierować w podejmowaniu społecznych i politycznych zadań. Żyjemy w czasach, gdy potrzebni są wśród świeckich odważni rycerze Chrystusa, nowi krzyżowcy, gotowi bronić tego co święte, dziedzictwa ostatnich dwóch tysięcy lat, które jest w Europie brutalnie zwalczane. Europę i Polskę da się jeszcze uratować. W tym dziele może nam pomóc „Nota doktrynalna dotycząca pewnych kwestii związanych z udziałem i postawą katolików w życiu politycznym”, która jest jednoznacznym wskazaniem zasad postępowania dla wszystkich katolików biorących aktywny udział w życiu publicznym. Na spotkaniu w Watykanie w listopadzie 2016 roku kardynał Robert Sarah wypowiedział znamienne słowa: „To nie będzie łatwa droga, to będzie walka Dawida z Goliatem, ale wiecie przecież jak się zakończyła”. Czy po tych słowach można mieć jeszcze jakiekolwiek wątpliwości?

Dr Bogusław Rogalski

Prezes Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin

Rodzina to rozwój i bezpieczeństwo

Rodzina to rozwój i bezpieczeństwo

Rodzina to podstawowa komórka społeczna. To w niej kształtuje się nasze człowieczeństwo, charakter i nasz światopogląd. Od najmłodszych lat rodzina wpływa na zachowanie człowieka nie tylko poprzez obowiązki, ale i pierwsze prawa. To w niej uczymy się dyscypliny, współdziałania poświęcenia oraz planowania i odpowiedzialności najpierw za losy najbliższych, a później naturalnej wspólnoty rodzin, czyli narodu.

To rodzina jest pierwszą szkołą życia, która później jest tak potrzebna w dorosłości w życiu zawodowym i społecznym. Św. Jan Paweł II z okazji Roku Rodziny zwany tak pisał w „Liście do rodzin” w 1994 r.:

„Wszak normalnie każdy z nas w rodzinie przychodzi na świat, można więc powiedzieć, że rodzinie zawdzięcza sam fakt bycia człowiekiem. A jeśli w tym przyjściu na świat oraz we wchodzeniu w świat człowiekowi brakuje rodziny, to jest to zawsze wyłom i brak nad wyraz niepokojący i bolesny, który potem ciąży na całym życiu”.

Jeśli rodzina funkcjonuje prawidłowo, a jej członkowie kochają się i szanują wzajemnie, jest duże prawdopodobieństwo, że ukształtowany w tak prawidłowej atmosferze człowiek będzie w przyszłości nie tylko dobrym ojcem czy matką, ale również pozytywnie nastawionym prospołecznie i propaństwowo obywatelem. Dlatego właśnie tak ważna jest dziś obrona i rozwój modelu tradycyjnej rodziny. Warto zdecydowanie zaznaczyć, że rodziny rozumianej jako związek kobiety i mężczyzny z prawem do posiadania i wychowania dzieci według własnych, w przypadku Polski chrześcijańskich wartości.

Obecny trend panujący w Europie Zachodniej za pomocą ideologii gender zaburza role mężczyzny i kobiety. Szczególnie niszczy klasyczne atrybuty męskości: zaradność, opiekuńczość czy odwagę i zapewnienie bezpieczeństwa kobiecie. Przykład? Noc Sylwestrowa w Kolonii 2015 r., gdy niemiecka policja przyjęła 1205 zawiadomień o przestępstwie, w tym 509 o charakterze seksualnym, z 28 zgłoszonymi gwałtami dokonanymi przez imigrantów. Gdzie byli wtedy niemieccy mężczyźni? Odpowiedź jest prosta. Wychowani w źle rozumianej tolerancji po prostu bali się lub nie czuli naturalnego poczucia sprzeciwu.

Gender to nie tylko zabijanie ducha męskości czy ojcostwa. To także wchodząca urzędowo do szkół deprawacja dzieci przez oswajanie ze zboczeniami. To tzw. równouprawnienie dla związków partnerskich, czyli tej samej płci z prawem adopcji dzieci na czele, która pozbawia dziecko specyficznego i równoczesnego sposobu wychowania zarówno ojca jak i matki.

Chrońmy rodzinę, bo tylko ona da nam prawidłowy rozwój i bezpieczeństwo. Pielęgnujemy jej wysoką wartość indywidualnie w naszych domowych ogniskach, a od rządzących wymagajmy aby zabezpieczali ją materialnie, intelektualnie i zdrowotnie.

zchr.pl

Gender zagrożeniem dla rodziny

Gender zagrożeniem dla rodziny

Przez Europę przetacza się fala dyskusji o ideologii gender, której zatrute owoce tak ochoczo spożywają zaczadzone nią „postępowe” społeczeństwa, zwłaszcza zachodnie. Zwolennicy genderyzmu, czyli mutacji marksizmu, zaatakowali rodzinę i naturalny podział na płeć. Teraz zaś wyciągają ręce po najmłodszych, po nasze dzieci.

Termin gender pochodzi z języka angielskiego i oznacza płeć (żeńską, męską) oraz rodzaj w gramatyce (męski, żeński i nijaki). Termin na stałe wszedł do języka antropologów kulturowych specjalizujących się w tzw. gender studies, którzy mówiąc w skrócie, twierdzą że istnieje płeć kulturowa i każdy ma prawo wybierać kim chce być, kobietą, mężczyzną lub „obojnakiem”. Definicja gender, choć dla wielu wydaje się niezwykle skomplikowana, prowadzi do jednej najważniejszej konkluzji, rewolucji społecznej i obyczajowej, której bronią jest promocja LGBTQ, czyli wszelkich dewiacji seksualnych.

Zaatakowali rodzinę a teraz wyciągają ręce po najmłodszych

Promocja ideologii gender jest dążeniem do zniszczenia wzorów ról społecznych kobiet i mężczyzn, zaprzeczeniem wrodzonej naturalnej płciowości, otwarciem na wszelkie formy zboczeń, zniszczeniem możliwości powstawania naturalnych zdrowych rodzin tworzonych przez ojca i matkę, a w końcu zniszczeniem całego społeczeństwa. Tak więc ideologia gender jest zjawiskiem znacznie bardziej niebezpiecznym niż podają to liberalne media. Aktywiści zaszczepiający gender w Unii Europejskiej starają się wpływać głównie na dzieci i młodzież, gdyż ta grupa jest dla nich najłatwiejszym „łupem”. Propagują program „Równościowe Przedszkole”, gdzie dzieciom w imię wolności i równości usiłuje się narzucić kaganiec zniewolenia, zniekształcone wyobrażenie o świecie i bunt wobec norm, autorytetów i rodziców. Zależność między gender a seksualizacją dzieci jest porażająca i oznacza działania na rozbudzanie niskich instynktów. Można to zaobserwować w poradnikach dla nauczycieli przedszkolnych. Osoby LGBT (skrótowiec odnoszący się do lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transgenderycznych) mające problem z seksualnością usiłują wskazać, że są rzekomo krzywdzone przez większość społeczeństwa myślącą zgodnie z prawem naturalnym. Genderyści chcą zmienić podręczniki szkolne dla dzieci i młodzieży tak, aby zostały dostosowane do ich upodobań. Najpierw zaatakowali rodzinę, a teraz wyciągają ręce po najmłodszych. Trwa walka o szkołę, w której fanatyczni ideolodzy posługują się kłamstwem i manipulacją. W mediach cechuje ich zajadła nienawiść do wszystkich, którzy ośmielają się myśleć inaczej i przeciwstawiać genderowej fali. Przekonują się o tym zwłaszcza francuscy i niemieccy rodzice niegodzący się na demoralizację swoich dzieci. Poddawani są zastraszaniu, a nawet odbiera im się dzieci, w czym specjalizuje się niemiecki urząd Jugendamt. Potrzebna jest czujność, bo fala tej ideologii dotarła także do naszego kraju.

Genderyzm to główna ideologia ateistów

Ale jest jeszcze inna twarz tego problemu. Genderyzm to obecnie główna ideologia ateistów, to nowe wcielenie skompromitowanego marksizmu, którego nie dało się dalej głosić. Uległ zatem przepoczwarzeniu i tak powstała ideologia gender, która nie znosi sprzeciwu i chrześcijaństwa. Z pomocą w redefinicji „czerwonych” pojęć przyszła filozoficzna szkoła frankfurcka, stosująca te same prymitywne schematy marksistowskie dotyczące podziałów i wynikających z nich konfliktów. Istotę takiego podejścia stanowi próba wyjaśnienia rzeczywistości za pomocą światopoglądu ateistycznego. Genderyzm również wykorzystuje walkę klas w postaci walki płci, konfliktując kobiety z mężczyznami. Jeśli więc uzna się płeć męską za wyzyskującą, to rozwiązanie konfliktu stanowi jej eliminacja. W dzisiejszym świecie nie da się jednak pozabijać wszystkich mężczyzn, tak jak bolszewicy pozbyli się przedsiębiorców, dlatego walczy się z męskością, promuje homoseksualizm. Nie bez przyczyny przodowniczkami genderyzmu są nienawidzące mężczyzn feministki i lesbijki. Opłakane skutki tych działań widzieliśmy w noc sylwestrową w Kolonii, gdzie hordy muzułmańskich barbarzyńców atakowały i molestowały kobiety, niestety zabrakło prawdziwych mężczyzn, którzy mogliby stanąć w ich obronie.

„Gender gorsze od marksizmu”

Ideologia gender zdefiniowała też głównego wroga „postępu”, jest nim kultura i moralność chrześcijańska. Stąd w propagandowym przekazie wzywa się do walki z chrześcijaństwem i religią w ogóle. Czyż nie przypomina to czasów komunistycznych? Popularność tej ideologii związana jest wprost ze wzrostem poziomu degeneracji moralnej, w jakiej znalazł się współczesny świat, a zwłaszcza Europa. Żyjąca w luksusie Unia hołduje hedonizmowi i czyni z przyjemności cielesnych bożyszcze. Młodzi ludzie nie chcą zakładać rodzin i podejmować odpowiedzialności za posiadane dzieci, bo są dla nich życiową przeszkodą. Społeczeństwo europejskie, jak w czasach starożytnego Rzymu, staje się coraz bardziej zepsute i bezbronne, co bezlitośnie wykorzystują islamscy terroryści. Stąd już tylko krok do cywilizacyjnego upadku. Takie społeczeństwa stają się łatwym łupem, co już przerabialiśmy w historii. Genderyzm jest zgnilizną naszych czasów, to mieszanka marksizmu i pornografii, to nurzanie się w moralnym błocie. Zwracał na to uwagę Benedykt XVI mówiąc, że „gender jest gorsze od marksizmu, ponieważ bardziej niszcząc rodzinę, kolebkę człowieczeństwa, niszczy samego człowieka i czyni go niezdolnym do tworzenia wyższej kultury oraz życia w niej”. Natomiast kard. Robert Sarah prefekt watykańskiej Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów stwierdził wprost: „Dziś rodzina znajduje się pod różnymi formami nacisku. Zachód chce zniszczyć rodzinę, uważa, że ma prawo dyktować jak ma wyglądać rodzina i społeczeństwo. Obecna w Europie ideologia gender sprawia, że oddalamy się od właściwej wizji rodziny. Próbujemy stworzyć z takich „uwarunkowań rodzinnych” jak małżeństwo homoseksualne model rodziny, ale to są przejawy tragedii. Homoseksualność nigdy nie była modelem rodziny. Takie związki to siła destrukcyjna, która ponadto domaga się wychowywania dzieci. Związki homoseksualne stanowią zagrożenie dla zdrowego wzorca rodziny”. Gender to główny oręż nienawiści wobec Kościoła i wiary, wobec rodziny, normalności i moralności opartej na tradycji chrześcijańskiej. Dlatego musimy nazywać rzeczy po imieniu, musimy bronić swoich wartości, jeśli świat w którym żyjemy, jeśli nasza cywilizacja ma przetrwać. W innym razie postchrześcijańską próżnię, którą widzimy już w zachodniej Europie, wypełni islam. Czy tego chcą wyznawcy genderyzmu? W przeciwieństwie do Zachodu, Polskę czy Litwę da się jeszcze obronić, trzeba tylko brać aktywny udział w życiu publicznym. Są takie momenty, gdy jedyną rzeczą potrzebną złu do zwycięstwa jest bierność dobrych ludzi. Dlatego w dzisiejszych czasach nie można sobie na bierność pozwolić.

dr Bogusław Rogalski

Islamizacja Europy zagrożeniem dla jej tożsamości

Islamizacja Europy zagrożeniem dla jej tożsamości

Krwawe zamachy dokonywane w ostatnich latach w Europie przez bojowników Państwa Islamskiego ukazują kolejną odsłonę nieuchronnego zderzenia cywilizacji islamskiej z chrześcijańską. Giną niewinni ludzie, w tym Polacy, jak w Manchesterze. Wśród ofiar są dzieci. Brutalne sceny, to kolejne ogniwo w długim łańcuchu przemocy, którego doświadczamy i niestety doświadczać będziemy w dobie kolejnej już w historii próby islamizacji Europy.

Manchester, Berlin, Paryż, Petersburg, Dortmund, Londyn, Bruksela, Nicea, Ansbach…to tylko kilka miast z długiej listy zamachów terrorystycznych dokonanych w ostatnim czasie w Europie przez skrajnych islamistów. O ile dawniej Europejczycy borykali się ze sporadycznym terroryzmem, głównie o charakterze ideologicznym i niepodległościowym (Czerwone Brygady, IRA, ETA, Grupa Baader-Meinhof), o tyle od 2004 roku są to prawie wyłącznie islamskie zamachy, regularne i w dużej liczbie. Ich celem nie jest polityczny protest lecz sianie radykalnej formy islamu i walka z europejskim modelem społecznym, religijnym i państwowym. Dzisiejsza Europa ponosi w ten sposób konsekwencje błędnej polityki państw zachodnich wobec tzw. problemu arabskiego, polegającego na naiwnym otwarciu na świat islamu, niekontrolowanym napływie uchodźców, czy jak mówią inni „nachodźców”, przez wprowadzenie atrakcyjnej dla imigrantów polityki socjalnej (sowite zasiłki) oraz promowanie nihilizmu moralnego i odejście od chrześcijańskich korzeni Starego Kontynentu. Wszystkie te czynniki razem, stworzyły podatny grunt dla kolejnego podboju Europy przez wyznawców Mahometa. Na początku przy użyciu broni demograficznej, wszak przyrost naturalny w rodzinach muzułmańskich jest kilka razy wyższy niż w rodzinach rdzennych Europejczyków, a następnie, gdy przekroczono ilościową masę krytyczną i muzułmanie stali się liczną i liczącą się częścią zachodnich społeczeństw, rozpoczęto wariant siłowy, którego ostrzem i znakiem rozpoznawczym stał się terroryzm. W tej fazie konfliktu chodzi przede wszystkim o zastraszenie, pokazanie siły i w konsekwencji wymuszenie korzystnych dla wspólnot muzułmańskich decyzji politycznych i prawnych w krajach ich rezydowania. Przykładem są choćby wysuwane przez imamów żądania akceptacji dla stosowania prawa szariatu (Szwecja, Francja, Niemcy), a nie prawa państwowego, w relacjach pomiędzy muzułmanami, czy żądania budowy jeszcze większej liczby meczetów (Belgia, Holandia, Szwajcaria), chociaż w samej tylko Brukseli jest ich aż 80, a w całej Belgii ponad 330. Z wyłączeniem muzułmańskiej Bośni, Kosowa czy części Turcji, meczetów w Europie jest ponad 9 tysięcy. I ciągle przybywa. Kolejnym krokiem będzie zapewne żądanie powstawania kalifatów na terenie Europy. Zresztą dwa lata temu z takim apelem wystąpiły już organizacje islamskie w Belgii. Obrazu tej rzeczywistości dopełnia Państwo Islamskie, które stało się ideologicznym i infrastrukturalnym zapleczem dla rozwoju europejskiego islamizmu przy dość nieudolnej postawie służb specjalnych. Europa ma wielki islamski problem, czy sobie z nim poradzi zależeć będzie od tego, czy dobrze zdiagnozuje rzeczywistość i zrozumie popełnione w przeszłości błędy.

Arabskie problemy Europy

Dzisiejsze „arabskie” problemy Unii Europejskiej, ale też szerzej całej Europy, rozpoczęły się od Kongresu Parlamentarnego Stowarzyszenia ds. Współpracy Europejsko-Arabskiej w Kairze w 1975 roku. Zatrute owoce tego kongresu znajdziemy w zapisach przyjętej w tym samym roku Rezolucji Strasburskiej, a brzmią one następująco: „wymaga się od rządów europejskich przygotowania specjalnych środków, aby zabezpieczyć swobodny przepływ pracowników arabskich, którzy będą imigrować do Europy, jak również poszanowania dla ich podstawowych praw (…) promowanie za pośrednictwem mediów atmosfery korzystnej dla imigrantów (…) promowanie wkładu kultury arabskiej w rozwój Europy (…) zapewnić niezbywalne prawo do praktykowania ich religii i do utrzymywania bliskich związków z ich rodzinnymi krajami (…) powinni mieć prawo do promowania i upowszechniania w Europie swojej kultury”. Na efekty tych zobowiązań nie trzeba było długo czekać, drzwi do Europy zostały dla świata islamu otwarte, dzisiaj na naszym kontynencie mieszka już około 40 milionów muzułmanów, w krajach unijnych najwięcej mieszka w Niemczech i Francji. A promowanie swojej kultury rozumieją w znany już nam sposób, najczęściej poprzez zamachy samobójcze i wysadzanie się w powietrze w grupie „niewiernych”. I nie chciałbym tu generalizować. To prawda, że nie każdy muzułmanin jest terrorystą, ale prawda ostatnimi czasy jest też taka, że każdy terrorysta jest muzułmaninem. Aby Europejczycy mogli być bezpieczni, potrzebne jest wprowadzenie zdecydowanych środków ograniczających działalność skrajnych islamistów, w tym radykalnych imamów nawołujących do „świętej wojny” w Europie, powinni oni być po prostu wydaleni poza Unię. Należy również odejść od szkodliwej polityki przyjmowania i relokacji tzw. „uchodźców”, gdyż jest to idealny sposób na przenikanie na nasze terytorium przeszkolonych bojowników, co pokazał skład grup dokonujących zamachów, zwłaszcza w ostatnich dwóch latach. Przecież w całej tej wędrówce ludów chodzi bardziej o kolonizację Europy, niż tylko o ucieczkę od wojny. Gdyby rzeczywiście chodziło o prawdziwą pomoc humanitarną, to państwa arabskie powinny przyjąć wszystkich swoich braci w wierze nie oglądając się na innych, zwłaszcza, że ociekające petrodolarami kraje arabskie po prosu na to stać. Sama tylko Arabia Saudyjska mogłaby przy użyciu swoich rezerw budżetowych zapewnić utrzymanie wszystkim muzułmańskim uchodźcom przez 70 lat, ale tego nie robi. Jest wręcz przeciwnie, wspiera europejski kierunek migracji. I nie stoją za tym żadne pobudki ekonomiczne, lecz ideologiczne. Aby to zrozumieć, trzeba cofnąć się do historii, bo ofensywa islamu wpisana jest w istotę tej religii, a jej antychrześcijański wymiar jest aż nadto oczywisty.

Krwawy pochód islamu przez Europę

Koran nakazuje „zabijać niewiernych gdziekolwiek są i nie brać za przyjaciół chrześcijan”, oto jak nakazy te wcielano w życie. W 635 roku, trzy lata po śmierci Mahometa, wojska półksiężyca najechały chrześcijańską Syrię i chrześcijańską Palestynę. W 638 roku muzułmanie przywłaszczyli sobie Jerozolimę i Grób Pański. W 640 roku napadli na chrześcijański wówczas Egipt i Maghreb (dzisiejsza Tunezja, Algieria, Maroko). W 668 roku po raz pierwszy zaatakowali chrześcijański Konstantynopol. W 711 roku najechali na chrześcijański Półwysep Iberyjski (dzisiejsza Portugalia i Hiszpania) okupując go przez osiem wieków. W 732 roku, po jedenastu latach najazdów na chrześcijańską Francję muzułmanie stanęli pod Paryżem, pokonani przez króla Karola Młota zmienili kierunek ekspansji i zaatakowali chrześcijańskie Włochy. W 846 roku zdobyli Rzym pustosząc go i niszcząc Stolicę Piotrową. W XIII wieku spustoszyli tereny dzisiejszej chrześcijańskiej Rosji i chrześcijańskiej Polski, a w bitwie pod Legnicą poległ książę Henryk Pobożny, któremu ścięto głowę. W XIV wieku zajęli chrześcijańską Albanię, Macedonię i Wielką Serbię. W XV wieku zdobyli tereny chrześcijańskiej Bułgarii i Rumunii, a w bitwie pod Warną zginął król Polski Władysław III, któremu także ścięto głowę i obwożono jako trofeum. W 1453 roku muzułmanie zdobyli Konstantynopol, stolicę Kościoła Wschodniego, dokonując przy tym barbarzyńskiej rzezi mieszkańców. Następnie najechali chrześcijańską Grecję. W 1526 roku zniszczyli chrześcijańskie Węgry, a następnie najechali chrześcijańską Austrię. Dopiero w 1683 roku wojska chrześcijańskie pod wodzą króla Polski Jana III Sobieskiego powstrzymały pod Wiedniem krwawy pochód islamu przez Europę. Wojny trwały jednak aż do XX wieku, a ich zwieńczeniem było ludobójstwo chrześcijańskich Ormian dokonane przez tureckich muzułmanów.

Muzułmańska wojna hybrydowa

Konflikt cywilizacji wpisany jest w historię Europy od samego początku, to znaczy od powstania islamu, którego głównym celem było i jest nadal zniszczenie chrześcijaństwa. Po erze muzułmańskich podbojów militarnych, żyjemy w czasach muzułmańskiej wojny hybrydowej, której narzędziami są demografia i terroryzm. Obecna inwazja na Europę nie jest niczym innym, jak tylko odmiennym obliczem tamtego historycznego ekspansjonizmu. Jednak bardziej podstępnym i bardziej zdradliwym. Ponieważ tym razem jego znakami rozpoznawczymi nie są jak dawniej janczarzy, wezyrowie, nieludzkie barbarzyństwo wobec podbitych, ale są nimi terroryści, a także imigranci, którzy sadowią się w naszym domu bez poszanowania dla naszych praw i narzucają nam siłą swoje wartości, obyczaje i religię. Przychodzi im to o tyle łatwiej, że w Zachodniej Europie trafiają na ideową pustkę, która powstała jako efekt odejścia tamtejszego społeczeństwa od wartości chrześcijańskich, które stanowią przecież fundament Europy. Bez zrozumienia tej prawdy, bez powrotu do korzeni i wartości nie da się skutecznie zatrzymać fali nowej islamizacji. Europa była silna i opierała się muzułmańskim najazdom wówczas, gdy była oparta na wartościach i głęboko zakorzeniona w chrześcijaństwie, gdy była silna duchem. Dlatego należy porzucić lewicową poprawność polityczną, nazwać rzeczy po imieniu i przystąpić do skutecznej obrony naszego europejskiego, chrześcijańskiego domu, dopóki nie jest za późno. Zanim zastraszone islamską falą terroryzmu społeczeństwa naszych państw pójdą na zgniły kompromis samozagłady, wywieszając białą flagę pozornego spokoju. Wbrew wszelkim sztucznie tworzonym pozorom, wbrew opiniom ekspertów tworzonym na polityczne zamówienie uważam, że największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa światowego dzisiaj nie jest konflikt Wschodu (Rosji) z Zachodem (NATO), lecz konflikt cywilizacji, konflikt islamu z „niewiernymi”, czyli resztą świata, a decydującym polem tej rozgrywki staje się Europa właśnie. Mamy jeszcze czas na wyciągnięcie wniosków i odpowiednią reakcję. Pamiętajmy jednak, że czas działa na naszą niekorzyść, a fakty są nieubłagane, w ostatnim półwieczu liczba muzułmanów wzrosła o 235 procent, chrześcijan jedynie o 47 procent. Jako przestrogę zapamiętajmy też sobie dobrze wypowiedź algierskiego rewolucjonisty i prezydenta Muhammada ibn Ibrahima Abu Charuba wygłoszoną w bezczelny sposób na forum ONZ w 1974 roku: „Pewnego dnia miliony ludzi opuszczą półkulę południową, aby wedrzeć się na półkulę północną. I z pewnością nie jako przyjaciele. Ponieważ wedrą się, aby dokonać podboju. I podbiją ją, zaludniając swoimi dziećmi. To brzuchy naszych kobiet dadzą nam zwycięstwo”. To ten scenariusz realizowany jest bezwzględnie na naszych oczach, a problem uchodźców jest jedną z jego odsłon.

dr Bogusław Rogalski, politolog

Aborcja i eutanazja – o tych danych nie usłyszysz

Aborcja i eutanazja – o tych danych nie usłyszysz

Św. Jan Paweł II gdy odwiedził Polskę w 1991 roku w czasie mszy świętej w Radomiu w powiedział:

„Cmentarzyska ofiar ludzkiego okrucieństwa w naszym stuleciu dołącza się inny jeszcze wielki cmentarz: cmentarz nienarodzonych, cmentarz bezbronnych, których twarzy nie poznała nawet własna matka, godząc się lub ulegając presji, aby zabrano im życie, zanim jeszcze się narodzą”.

I nie były to i nadal nie są przesadzone słowa. Wystarczy spojrzeć na statystyki i porównać je chociażby z liczbą ofiar największych katastrof dziejowych XX wieku. Liczba ofiar I wojny światowej – 30 mln, II wojny światowej 60 mln. Liczba ofiar aborcji w USA – 60 mln…

Tak, to nie jest pomyłka. Od roku 1973 r., kiedy w USA wprowadzono legalną aborcję na życzenie rocznie zabijanych jest średnio około ponad 1 mln poczętych obywateli Stanów Zjednoczonych Ameryki.

60 mln zabitych. To tak jakby w 50 lat zgładzono całą ludność Polski z ludnością jej kilku mniejszymi sąsiadami. Niebywała, cicha zbrodnia. Adolf Hitler byłby dumny z tego Holocaustu.

Również i w Polsce środowiska prolife toczą batalię o uchwalenie ustawy o pełnym ochronie życia poczętego. W naszym kraju nie ma oczywiście takiej skali pozbawiania życia dzieci poczętych, natomiast ostatnimi czasy dyskutowana jest w dużej mierze tzw. aborcja eugeniczna.

Warto w tym miejscu również przytoczyć dane historyczne. Otóż wiele osób popierających aborcję upośledzonych genetycznie płodów chyba nie zdaje sobie do końca sprawę, że praktykę pozbawiania życia dzieci z defektami genetycznymi skutecznie wprowadzili w życie właśnie niemieccy naziści.

W ramach akcji, którą nazwano „eliminację życia niewartego życia” pielęgniarki i lekarze mieli obowiązek mordowania poprzez zastrzyk z trucizną, a później w komorach gazowych lub spalinami samochodowymi nowonarodzonych dzieci podejrzanych np. o Zespół Downa, małogłowie, wodogłowie, brak kończyn. W ramach tej akcji naziści wymordowali 100 tys. ludzi, w tym 30 tys. Polaków.

Przerażająca historia pokazująca, że również i dziś w czasach złego rozumienia demokracji, praw człowieka i wolności przekonań można zabrnąć tam gdzie najwięksi zbrodniarze.

Jak dobrze to ujął Św. Jan Paweł II w encyklice „Evangelium vitae”:

„Otóż to właśnie ma dziś miejsce także na scenie polityki i państwa: pierwotne i niezbywalne prawo do życia staje się przedmiotem dyskusji lub zostaje wręcz zanegowane na mocy głosowania parlamentu lub z woli części społeczeństwa, choćby nawet liczebnie przeważającej. Jest to zgubny rezultat nieograniczonego panowania relatywizmu: „prawo” przestaje być prawem, ponieważ nie jest już oparte na mocnym fundamencie nienaruszalnej godności osoby, ale zostaje podporządkowane woli silniejszego. W ten sposób demokracja, sprzeniewierzając się własnym zasadom, przeradza się w istocie w system totalitarny”.

zchr.pl

„Europa Christi” Potężny Ruch w obronie chrześcijaństwa

„Europa Christi” Potężny Ruch w obronie chrześcijaństwa

Niedawno w Polsce odbył się międzynarodowy kongres Ruchu „Europa Christi”, w którym uczestniczyli goście z całej Europy. Organizatorzy kongresu pod hasłem „Otwórzcie drzwi Chrystusowi” wskazują, że ich celem jest uświadomienie, że Europa to wielkie dziedzictwo chrześcijańskie, a tożsamość kontynentu została zbudowana na filozofii greckiej, prawie rzymskim i na Ewangelii. Organizatorem wydarzenia był Ruch „Europa Christi”, którego ambicją jest odbudowanie chrześcijańskiego myślenia o Europie. Inicjatywa i sam Ruch powstały z inspiracji ks. infułata Ireneusza Skubisia, honorowego redaktora naczelnego Tygodnika Katolickiego „Niedziela”. Wśród osób obecnych na kongresie i popierających idee Ruchu jest kard. Robert Sarah prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, abp Henryk Hoser, kard. Stanisław Dziwisz, abp Wacław Depo, Antonio Gaspari, redaktor naczelny „Frammenti di Pace”, Ks. prof. Waldemar Chrostowski, Prof. Elise Grini, Instytut Katolicki w Paryżu, Prof. Antonio Iodice, Instytut S. Pio V, Prof. Lluis Clavell Ortiz-Repiso, prezes Papieskiej Akademii św. Tomasza z Akwinu (Opus Dei), Ks. prof. Ivan Tadić, Uniwersytet w Splicie. Wśród świeckich liderów tego międzynarodowego Ruchu jest między innymi prof. KUL europoseł Mirosław Piotrowski, europoseł Waldemar Tomaszewski przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie-Związku Chrześcijańskich Rodzin oraz dr Bogusław Rogalski, b. europoseł, doradca ds. międzynarodowych w Parlamencie Europejskim.

Ruch „Europa Christi”

Ruch Europa Christi, czyli Europa Chrystusowa, chrześcijańska, został zainicjowany pod Jasną Górą w Częstochowie w czerwcu 2016 r. Było to tuż po decyzji o brexicie. Europa przeżyła szok, kiedy jedno z jej wielkich państw ogłosiło swoje wyjście z UE. Jednocześnie wszyscy zauważamy, że z Europą dzieje się coś złego, że wymaga ona wielkiej naprawy. A trzeba wiedzieć, że sprawujący dziś władzę w UE to ludzie, którzy mają korzenie w rewolucji kulturalnej z 1968 roku, akcji skierowanej przeciwko dotychczasowemu ładowi moralnemu. Tymczasem intencją założycieli wspólnoty europejskiej po II wojnie światowej było zbudować życie na tym kontynencie na wartościach trwałych i ponadczasowych, aby nie dopuścić do podobnej zagłady ludzkości. Za takie uznali właśnie chrześcijaństwo. Dziś mieszkańcy Europy żyją tak, jakby Boga nie było. Skutkiem tego są odejście od Bożych przykazań i rozluźnienie moralne – najbardziej widoczne chyba w życiu małżeńskim i rodzinnym. Faworyzowana obecnie w Europie ideologia gender jest usilnie wtłaczana w życie, wchodzi do szkół, a nawet przedszkoli pod płaszczykiem tolerancji i humanizmu. Wszystko to sprawia, że niektórzy ludzie zauważają pewne możliwości odnalezienia siebie w islamie, który w Europie jest dzisiaj potężną siłą, więcej – zaczyna na Starym Kontynencie zwyciężać. Europa jest chora, a muzułmanie szybko dochodzą do głosu w różnych gminach europejskich i dokonują przeobrażeń w myśleniu i sposobie życia. W samej tylko Brukseli żyje dziś 30 proc. muzułmanów! Zamykane są katolickie parafie, burzone są kościoły chrześcijańskie, a budowane meczety.

Katolicy Europy, policzmy się!

Okazuje się, że wspólnoty chrześcijańskie, w tym katolickie, są za słabe, żeby stawić opór zalewowi tej obcej nam kultury. I podczas gdy chrześcijanie rozkoszują się życiem i nie mają ochoty walczyć o Chrystusa, wielu muzułmanów decyduje się umierać za Allaha, zabijając chrześcijan. Sytuacja Europy jest trudna, to wyzbywanie się tożsamości chrześcijańskiej. Ruch „Europa Christi” funkcjonuje prawie półtora roku. Jego celem jest pobudzenie elit europejskich, zwłaszcza katolickich, by w sposób bardziej wyrazisty dostrzegały fakt, że Europa ma chrześcijańskie korzenie. Ze smutkiem obserwujemy bowiem pewne zaślepienie Europejczyków, gdy chodzi o sprawy wiary i kultury chrześcijańskiej. Niewielka grupa lewicowa i ateistyczna w sposób agresywny wprowadza w myśl europejską idee obce chrześcijaństwu. Dlatego Ruch „Europa Christi” woła: Katolicy, chrześcijanie Europy, policzmy się! Są nas miliony. Zechciejmy być razem, bądźmy solidarni! Wspólnie możemy stanowić wielką siłę. Możemy powstrzymać zalew neopogaństwa, ideologii ateistycznej, wrogiej zasadom wiary i Dekalogu. Nasz ruch dysponuje potencjałem znakomitych myślicieli, a jego ideą jest wspomaganie działań środowisk chrześcijańskich w Europie. Chcielibyśmy, aby proponowaną tematyką zainteresowało się jak najwięcej ludzi. W Europie są obecni Polacy, którzy wyjechali z kraju w poszukiwaniu chleba. Pracują w różnych zawodach. Mogą oni stać się misjonarzami wiary i kultury chrześcijańskiej na Starym Kontynencie. Z ich pomocą dotrzemy szeroko do Europejczyków. Drodzy Państwo, czujcie się zaproszeni do budowania Ruchu „Europa Christi” na kontynencie europejskim, a może także na całym świecie. Serdecznie zapraszamy również polskich kapłanów pracujących na różnych odcinkach duszpasterstwa, podejmijcie z nami współpracę i pobudzajcie naszych rodaków do misyjnego zaangażowania.

Niech sanktuaria staną się latarniami

rozpoczynamy wielkie europejskie poruszenie dotyczące nie tylko polityki, ale też kultury europejskiej, która bazuje na chrześcijaństwie i chrześcijańską Europę chce budować. Ewangelia stanowi najlepsze łącze dla wszystkich narodów. Zapraszamy do Ruchu „Europa Christi” wszystkie sanktuaria Europy, a klasztory prosimy o modlitewny szturm do nieba w intencji powrotu Europejczyków do chrześcijańskich korzeni. Niech sanktuaria i klasztory staną się latarniami morskimi, które na wzburzonych falach chwiejącej się dziś ideowo Europy będą wskazywać drogi powrotu do Chrystusa. Ruch „Europa Christi”, który narodził się w Polsce, ma ambicje dotrzeć do wszystkich zakątków Europy. Jego celem jest dążenie do przywrócenia Staremu Kontynentowi jego chrześcijańskiego charakteru, a mieszkańcom Europy świadomości jej zakorzenienia w chrześcijaństwie. „Europa Christi”, Europa Chrystusa to drugie imię naszego kontynentu. Nie: Europa Mahometa, Marksa i Engelsa czy inna, ale właśnie Chrystusa, zakorzeniona w filozofii greckiej i w prawie rzymskim, ale przepojona nauką Ewangelii, co widać w jej szeroko pojętej kulturze, z bogatą architekturą i sztuką sakralną, z bohaterami i świętymi, ze sposobem myślenia i życia, z wielką literaturą i poezją, a także z traktatami teologicznymi, z uniwersytetami, ośrodkami studyjnymi i badawczymi będącymi źródłem nowoczesności i osiągnięć cywilizacyjnych całego globu. Boża iskra popłynęła przez Rzym katakumb, męczenników i świątyń na cały świat. „Idąc, nauczajcie wszystkie narody” (por. Mt 28, 19). To polecenie Chrystusa było najbardziej słyszane na kontynencie europejskim, a przez misjonarzy i wielkich Europejczyków dotarło na krańce ziemi. Europa, która stała się dziś zbiorowiskiem wielu narodów, przeżywa kryzys swojej chrześcijańskiej wiary. Potrzeba zatem uświadomić sobie, że jest nas, chrześcijan, wielu. Że poprzez warunki cywilizacyjne kreujące filozofię pogańską, neomarksistowską, liberalną, odsuwającą człowieka od największych wartości, ulegliśmy zlaicyzowaniu, ale nie oznacza to, że mamy zaprzeczyć sobie samym i naszym ideałom. Stąd, z Polski, nazywanej od wieków „antemurale christianitatis”, przedmurzem chrześcijaństwa, płynie dziś wielki apel najpierw do Polaków, którzy czczą Matkę Chrystusa jako Królową Polski, ale przecież także do innych narodów czczących Jezusa i Maryję, byśmy uświadomili sobie, że wszyscy jesteśmy Chrystusowi. Do chrześcijan i organizacji chrześcijańskich, ludzi starszych, młodych i dzieci, a także wszystkich ludzi dobrej woli kierujemy zaproszenie przystąpienia do Ruchu „Europa Christi”. Europa musi na nowo ożyć świadomością chrześcijańską, a jej korzenie muszą wypuszczać nowe pędy. Europa może stać się na nowo wielka i kwitnąca. Unia zerwała z ideami, które były u jej początków, symbol maryjnych gwiazd na jej fladze został zapomniany. Niewiele znaczy dziś dla eurokratów to, że założyciele zjednoczonej Europy, Robert Schuman, Alcide De Gasperi i Konrad Adenauer byli wzorowymi katolikami. Unia wymaga dziś wielkiej reformy oraz odsunięcia od władzy polityków, którzy przyczynili się do jej kryzysu, wprowadzając ideologię obcą w krajach wchodzących w jej skład. Bo Europa zmierza w niewłaściwym kierunku. Zapomniała o swojej tożsamości, mimo że staje przed groźną konfrontacją z islamem i posuwa się ku ateizmowi i liberalizmowi moralnemu. Dlatego potrzeba dzisiaj nie tyle reformy gospodarczej czy finansowej, ile przypomnienia sobie o swoim zakorzenieniu, które ma wymiar ewangeliczny. Europa to dwa tysiące lat kultury chrześcijańskiej, cywilizacji, która prowadzi do prawdziwego rozwoju materialnego i duchowego. Powinniśmy znać swoje zakorzenienie. To tak jak z rosnącym drzewem: jeśli jest dobrze ukorzenione, to staje się mocne, jakby miało większą pewność trwania i istnienia. To samo dotyczy narodu. Jestem członkiem danej wspólnoty i wiem, jakie jest moje zakorzenienie: znam dzieje mojego narodu, jego kulturę, mam świadomość historyczną. To daje mi oparcie, poczucie pewności i wiarę, że droga, którą podążam, jest słuszna, bo sprawdzona w ciągu wieków.

Europa potrzebuje świętych w garniturach

Wydaje się, że stoimy u początków pewnego nowego powołania chrześcijan Europy do tego, by zadbać o to europejskie dziedzictwo. Zostało ono rozchwiane przez działalność ruchów antychrześcijańskich, obecnych przez różne organizacje, szczególnie te finansowe. Spowodowały one zamęt w europejskim myśleniu, przede wszystkim rozchwiały wiarę w Boga. Sprawiły, że Europa zapomina o swoich źródłach, które tkwią w religii chrześcijańskiej. Objawia się to również w pewnych dyrektywach i trendach obecnych w strukturach UE, które sprawiają, że wiele narodów zaczyna się dusić w szponach unijnych instytucji. Stąd coraz silniejsze tendencje niesprzyjające kontynuacji UE w tym kształcie i z tą administracją. Mówi się o naprawieniu UE, w czym cenną rolę może odegrać Polska ze swoją żywą wiarą chrześcijańską i tradycją. Nasz kraj niejeden raz obronił Europę i jej tożsamość przed zalewem obcej nam kultury. Powinniśmy mieć świadomość tej misji także w obecnym czasie. Święci ludzie pod okiem Bożej Opatrzności kilkadziesiąt lat temu budowali Europę jako wspólnotę. Teraz również święci muszą ratować Europę, zmierzającą na zatracenie z powodu odcięcia się od swoich chrześcijańskich korzeni. Europa na nowo musi odkryć swoją chrześcijańską duszę. Jeżeli tego nie uczyni, straci życie. Już bowiem znalazła się nad przepaścią. Istnieje pilna potrzeba, aby w biurokracji europejskiej i w ugrupowaniach partyjnych, gdzie jest to tylko możliwe, liderami zostali ludzie żyjący według zasad Ewangelii, szanujący wszystkie przykazania Dekalogu. Zimne, sztywne urzędy Europy muszą się ożywić świadomością chrześcijańską. Jesteśmy świadkami Chrystusa wygnanego, wykluczonego, także w Polsce, ale dziś ludzie zaczynają dostrzegać, że trzeba zrobić miejsce Chrystusowi, aby ocalić Europę. Wysiłki mające na celu ocalenie Europy przejawiają się również w trosce o rodzimą kulturę i dobrze prowadzoną politykę. Europa bowiem traci swoją tożsamość bez Chrystusa obecnego w życiu społecznym i politycznym. Bardzo istotne w umacnianiu własnej tożsamości kulturowej jest kształtowanie nowych elit. Wielką rolę ma tu do odegrania szkolnictwo oraz uniwersytety. W Polsce musimy przede wszystkim zadbać o elity polskie. Mamy św. Jana Pawła II, kard. Stefana Wyszyńskiego i wielu innych. Powróćmy do ich nauczania. Trzeba obudzić Europę.

ks. inf. Ireneusz Skubiś , założyciel i moderator Ruchu „Europa Christi”

Polska winna być „strażnikiem Europy”

Polska winna być „strażnikiem Europy”

Podczas kongresu Ruchu „Europa Christi”, który odbył się w Polsce, jego ideę wsparł gość honorowy, prefekt watykańskiej Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów kard. Robert Sarah. Prezentujemy fragment jego wystąpienia.

Polska winna być „strażnikiem Europy” i ostrzegać przed niebezpieczeństwami, które wynikają z cichej apostazji starego kontynentu. Europa przeżywa od dwóch wieków bezprecedensowy kryzys cywilizacyjny. W symboliczny sposób otworzyły go słowa Fryderyka Nietzschego: „Bóg umarł! Myśmy go zabili”. Europa znajduje się od tego czasu w nieprzerwanym kryzysie spowodowanym m. in. dwoma ateistycznymi ideologiami, a obecnie pogrąża się w nihilizmie. Po upadku Związku Sowieckiego, kiedy wiele narodów odzyskało wolność oraz demokrację, wydawało się, że rozpoczyna się dla Europy nowy, pozytywny okres. Jednakże Unia Europejska dokonała wówczas znamiennego wyboru, tak aby nie odwoływać się do chrześcijańskich korzeni europejskiej cywilizacji. Rozpoczęła więc budowę swoich instytucji nie na określonych wartościach lecz na pewnych abstrakcjach, takich jak wolny rynek, równość jednostek oraz indywidualistycznie pojmowane prawa człowieka. To wielki błąd, gdyż wszelkie prawa powinny bazować na koncepcji godności osoby ludzkiej. Powinna ona stać u podstaw wszelkiego prawa stanowionego, w tym prawa poszczególnych państw. Są to przecież wartości, które nie wynikają z niczyjego nadania lecz z wyższego porządku. To tylko Bóg jest źródłem wartości, które oddają istotę człowieka i które winny być niepodważalne. Tymczasem Unia Europejska uwierzyła, że źródła chrześcijańskie europejskiej cywilizacji mogą być zastąpione przez „nowy humanizm”, oderwany od religii, który zagwarantuje trwały pokój. W ten sposób została zagubiona prawda historyczna o źródłach europejskiej cywilizacji, a także podstawy autentycznego humanizmu, którego właśnie ten kontynent był kolebką. Objawienie jak i doświadczenie Kościoła wykazuje, że źródłem wszelkiego zła jest dobrowolne odcięcie się człowieka od Boga. A Europa, która została zbudowana na wierze w Chrystusa, odcinając się od swych chrześcijańskich korzeni, obecnie znajduje się w okresie cichej apostazji. U progu trzeciego tysiąclecia trzeba wezwać Europę do odnalezienia samej siebie poprzez powrót do swych chrześcijańskich źródeł. To dziedzictwo nie dotyczy tylko przeszłości, ale winno być ono przekazywane następnym pokoleniom. Na nich właśnie musi być budowana Europejska współczesność. A tymczasem Europa sama nie wie czym jest, ani gdzie zmierza. Kryzys duchowy Europy prowadzi do poważnego kryzysu antropologicznego.

Polska winna być „strażnikiem Europy” i ostrzegać przed niebezpieczeństwami, które wynikają z cichej apostazji starego kontynentu. Europa przeżywa od dwóch wieków bezprecedensowy kryzys cywilizacyjny. W symboliczny sposób otworzyły go słowa Fryderyka Nietzschego: „Bóg umarł! Myśmy go zabili”. Europa znajduje się od tego czasu w nieprzerwanym kryzysie spowodowanym m. in. dwoma ateistycznymi ideologiami, a obecnie pogrąża się w nihilizmie. Po upadku Związku Sowieckiego, kiedy wiele narodów odzyskało wolność oraz demokrację, wydawało się, że rozpoczyna się dla Europy nowy, pozytywny okres. Jednakże Unia Europejska dokonała wówczas znamiennego wyboru, tak aby nie odwoływać się do chrześcijańskich korzeni europejskiej cywilizacji. Rozpoczęła więc budowę swoich instytucji nie na określonych wartościach lecz na pewnych abstrakcjach, takich jak wolny rynek, równość jednostek oraz indywidualistycznie pojmowane prawa człowieka. To wielki błąd, gdyż wszelkie prawa powinny bazować na koncepcji godności osoby ludzkiej. Powinna ona stać u podstaw wszelkiego prawa stanowionego, w tym prawa poszczególnych państw. Są to przecież wartości, które nie wynikają z niczyjego nadania lecz z wyższego porządku. To tylko Bóg jest źródłem wartości, które oddają istotę człowieka i które winny być niepodważalne. Tymczasem Unia Europejska uwierzyła, że źródła chrześcijańskie europejskiej cywilizacji mogą być zastąpione przez „nowy humanizm”, oderwany od religii, który zagwarantuje trwały pokój. W ten sposób została zagubiona prawda historyczna o źródłach europejskiej cywilizacji, a także podstawy autentycznego humanizmu, którego właśnie ten kontynent był kolebką. Objawienie jak i doświadczenie Kościoła wykazuje, że źródłem wszelkiego zła jest dobrowolne odcięcie się człowieka od Boga. A Europa, która została zbudowana na wierze w Chrystusa, odcinając się od swych chrześcijańskich korzeni, obecnie znajduje się w okresie cichej apostazji. U progu trzeciego tysiąclecia trzeba wezwać Europę do odnalezienia samej siebie poprzez powrót do swych chrześcijańskich źródeł. To dziedzictwo nie dotyczy tylko przeszłości, ale winno być ono przekazywane następnym pokoleniom. Na nich właśnie musi być budowana Europejska współczesność. A tymczasem Europa sama nie wie czym jest, ani gdzie zmierza. Kryzys duchowy Europy prowadzi do poważnego kryzysu antropologicznego.

Jedną z jego konsekwencji jest systematyczna destrukcja rodziny. Pod płaszczykiem walki przeciwko jakiejkolwiek dyskryminacji niektórzy chcą zatrzeć różnicę pomiędzy rodziną a związkami homoseksualnymi, promując bardzo różnorodne modele nie oparte na trwałym związku mężczyzny i kobiety. Europa nie będzie Europą, jeśli ta podstawowa komórka jaką jest rodzina zniknie, albo zostanie zamieniona na coś innego. Jeśli związek homoseksualny będzie uznawany za małżeństwo i rodzinę, to staniemy się świadkami zatarcia wizerunku człowieka i osoby ludzkiej, który został przecież stworzony mężczyzną i kobietą. Dziś rodzina znajduje się pod różnymi formami nacisku. Zachód chce zniszczyć rodzinę, uważa, że ma prawo dyktować jak ma wyglądać rodzina i społeczeństwo. Obecna w Europie ideologia gender sprawia, że oddalamy się od właściwej wizji rodziny. Próbujemy stworzyć z takich „uwarunkowań rodzinnych” jak małżeństwo homoseksualne model rodziny, ale to są przejawy tragedii. Homoseksualność nigdy nie była modelem rodziny. Takie związki to siła destrukcyjna, która ponadto domaga się wychowywania dzieci. Związki homoseksualne stanowią zagrożenie dla zdrowego wzorca rodziny. Nie można narzucać tolerancji wobec homoseksualizmu. Jest to kwestia, która nie powinna podlegać regulacjom prawa w zakresie uznawania ich za rodzinę. Są to praktyki seksualne, które szkodzą godności człowieka, a takie pary w żadnym wypadku nie powinny mieć prawa do adopcji dzieci. Nie powinno się również poszerzać języka o sformułowania, że para homoseksualna jest rodziną, bo rodzi to tylko zamieszanie. Próba narzucenia homoseksualizmu światu, mówienie, że jest to prawo człowieka, stanowi zagrożenie dla rodziny, jest działaniem na szkodę rodziny i przyszłości dzieci. Zachód przechodzi kryzys, organizuje rebelię przeciwko Bogu. Na Zachodzie panuje ponadto przyzwolenie na zabijanie dzieci, starszych, chorych. Przyjmowane są prawa, które pozwalaj na aborcję, eutanazję. Na promocję aborcji przeznacza się miliony dolarów. Ratujmy tradycyjny model rodziny, bo służy on naszemu społeczeństwu. A od rodziny zależy przyszłość świata.

Aktualna apostazja jaką przeżywa Europa, nie może przejść bez konsekwencji dla człowieka, a humanizm nie może być jakąś ideologią zła i w istocie jego karykaturą. I dlatego Jan Paweł II, który osobiście doświadczył dramatu nazizmu i komunizmu, nie wahał się postawić znaku równości pomiędzy nihilizmem a totalitaryzmem. Autentyczny bowiem humanizm europejski był zawsze ożywiany Ewangelią. To właśnie dzięki chrześcijaństwu Polska wyszła ze swej prehistorii i ukształtowała się jako jeden scalony naród. Dusza polska jest chrześcijańska albo jej w ogóle nie ma. Chrześcijaństwo stworzyło tutaj źródła kultury. Dzięki temu Polska, która potrafiła heroicznie stawić czoła w przeszłości różnym ideologiom zła, ma dziś siłę aby stawić czoła nowym wyzwaniom antropologicznym i moralnym. Polska dusza zawiera w sobie wewnętrzną siłę, by przeciwstawić się syrenim śpiewom nowego ateistycznego mesjanizmu. Ale pod warunkiem, o ile będzie wierna przysiędze chrztu. W doskonały sposób wyraził to Jan Paweł II podczas swej pierwszej pielgrzymki do Polski z 1979 r. w słowach: „Nie można zrozumieć człowieka bez Chrystusa, nie można zrozumieć historii Polski bez Chrystusa”. Polska wskazuje dziś drogę, gdy odmawia automatycznego podporządkowania się nakazom, które płyną z zewnątrz, z nurtu liberalnej globalizacji. Każdy imigrant jest bytem ludzkim i należy mu się szacunek, ale nie można zapominać o integralnym związku praw człowieka i jego obowiązków. A więc imigrant, który przybywa z innej kultury czy środowiska religijnego, nie może oczekiwać relatywizacji dobra wspólnego narodu, do którego przybywa. Każdy człowiek ma przede wszystkim prawo do pozostania w swej ojczyźnie, a państwa europejskie ponoszą odpowiedzialność w dużej mierze za destabilizację na Bliskim Wschodzie. A to ona zmusiła ludzi do ucieczki. Przyjmowanie wszystkich do Europy nie jest żadnym rozwiązaniem problemów tego ogarniętego wojną regionu świata. Ideologia indywidualizmu liberalnego chce dziś doprowadzić do budowy świata ponadnarodowego i jednowymiarowego, którego jedynym ideałem będzie konsumpcja, ale tego kierunku rozwoju nie da się zaakceptować. Polska, która miała tylu świętych w XX wieku, m. in. Faustynę, Maksymiliana Kolbe, Jerzego Popiełuszkę i Jana Pawła II musi dziś promować w Europie humanizm chrystianocentryczny. Polska winna dawać świadectwo, że sercem narodu jest jego kultura oraz, że duszą tej kultury jest wiara w Boga. Polska musi być strażnikiem Europy, winna ostrzegać Europę przed niebezpieczeństwami, które wynikają z cichej apostazji.

kard. Robert Sarah